Myślę, że moje zamiłowanie do gotowania wywodzi się z czasów, gdy jako mała dziewczynka przed świętami asystowałam babci przy nocnym wypiekaniu mazurków, serników i innych pyszności. Później na długie lata moje kulinarne upodobania pozostawały w uśpieniu, a szczytem moich kuchennych dokonań było zrobienie tostów, a w przypadku większego natchnienia jajecznicy (ale za to z dodatkami). Studiując jednocześnie podjęłam pracę, więc nie mogłam narzekać na nadmiar wolnego czasu. Dlatego moje menu w tamtym okresie nie było zbyt urozmaicone, opierało się głównie na frytkach i odgrzewanych kotletach przywiezionych od babci (tej od świątecznych wypieków). Po zmianie pracy zyskałam nieco więcej czasu i powolutku, powolutku moje działania w kuchni zaczęły wykraczać ponad odgrzewanie babcinych potraw. Ciężko jednak było cokolwiek sensownego zrobić mając do dyspozycji starą kuchenkę gazową oraz takiż piekarnik, który nie posiadał opcji ustawienia temperatury oraz czasu pieczenia, ale za to obowiązkowo przypalał wszystko co znalazło się w jego wnętrzu. Cóż w wynajmowanym mieszkaniu nie można było wybrzydzać :P ).
Około dwóch lat temu
nadeszły jednak dla mnie i mojego gotowania lepsze czasy. Własne (za
trzydzieści lat kredytu) mieszkanie, a w nim własna kuchnia taka jak z
kołysanki, nie za duża, nie za mała lecz w sam raz. No i przede wszystkim
nowiutki piekarnik z funkcjami do wyboru do koloru! ( dziś już właściwie
standardem jest jego codzienna praca J ). Nadszedł czas na przypomnienie smaków dzieciństwa,
jednak głównie na gotowanie i pieczenie nowych potraw z przepisów znalezionych
w gazetach , Internecie, a właściwie gdziekolwiek! Staram się co kilka dni
robić coś „po raz pierwszy”. Ciekawość jak to wyjdzie i czy będzie smakować
jest tak silna, że nie potrafię się powstrzymać. A nie ma większej nagrody niż widok
męża wcinającego ze smakiem zrobiony przeze mnie obiad czy deser lub znajomych np. z pracy, których w chwilach zbyt
dużego dostatku nie omieszkam częstować i dokarmiać :P
I wierzcie mi, gotować może każdy, nie potrzeba ani
specjalnych zdolności, ani sprzętów. Nie mam maszyny do wypieku chleba, a piekę
go regularnie co kilka dni, nie posiadam też
maszyny do wypieku muf finek, a przetestowałam już wiele kombinacji
smakowych, nie mam też robota kuchennego (poza mężem, ale to oporny egzemplarz), więc czasem od siekania i krojenia mam odciski… Właściwie to piekarnik, mikser
i blender to jedyne urządzenia a cała reszta to moje rączki!
Tak więc jak każdy
nałóg i ten wciąga, jednak wcale nie chcę się z niego wyleczyć! A skąd pomysł
na bloga? Nie powiem, że to był mój pomysł. Właściwie to w ogóle nie był mój
pomysł, nawet w najmniejszej części :P Po zakupie ciut lepszego aparatu
zaczęłam eksperymentować z fotografowaniem, a cóż lepiej nadaje się do sfotografowania
niż smakowita sałatka czy ciasteczka? No ale tak fotografować tylko dla siebie
to trochę szkoda. Chciałam podzielić się ze światem chociaż wizualnie tymi
pysznościami więc od kilku miesięcy regularnie wrzucałam fotki na facebooka.
Coraz częściej pojawiały się pytania o przepis, więc skanowałam lub linkowałam
dla zainteresowanych. Moja droga koleżanka wpadła jednak na ten genialny pomysł
założenia bloga, a przy aprobacie mojego męża pomysł przeszedł w fazę
realizacji! A jako, że Nowy Rok jest czasem zmian i nowych postanowień oto moje
noworoczne postanowienie: zacznę pisać bloga! Nie zniechęciło mnie nawet
odkrycie, że istnieje już blisko półtora tysiąca blogów kulinarnych w
Polsce. W końcu co mam do stracenia?
Spróbuję…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz.