W czerwcu zapisałam się na Kurs gotowania dla amatorów w
Warszawskiej Akademii Kulinarnej.
Pierwotnie program miał obejmować cztery spotkania: 1. nauka krojenia i
warzywa, 2. ryby, 3. mięso, 4. przystawki desery. Pod koniec kursu miłym zaskoczeń była dla nas
informacja, że możemy wziąć udział w dodatkowych piątych zajęciach, które
dotyczyły makaronów.
Z zajęć byłam naprawdę bardzo, ale to bardzo zadowolona i
gorąco polecam Wam takie warsztaty, ponieważ mimo, że gotuję od jakiegoś czasu,
zdobyłam wiele cennych informacji, których mi brakowało. Jak to się mówi
„diabeł tkwi w szczegółach” :).
Podczas tych pięciu spotkań, przygotowaliśmy około 20
potraw, więc naprawdę pracy było sporo. Prowadzący - Robert Harna - to człowiek
niezwykle sympatyczny, cierpliwy, dający pewien kierunek, ale i jednocześnie zostawiający
miejsce na własne zmiany i propozycje, a w gotowaniu o to właśnie chodzi, aby
móc dodawać coś od siebie. Byłam pod wrażeniem ogromnej wiedzy Roberta,
potrafił niezwykle dokładnie zgłębić każdy temat i pytanie jakie padało od
uczestników, nawet jeśli odbiegało ono od głównego tematu zajęć.
Kolejna bardzo ważna rzecz jaka zwróciła moją uwagę, to
fakt, że mieliśmy naprawdę ogromny wybór przeróżnych składników i możliwość
wykorzystywania ich w przyrządzanych potrawach. Biorąc pod uwagę niski koszt
całych warsztatów, to było naprawdę super!
Bardzo chciałam, aby post jaki napiszę o tych warsztatach
wyglądał właśnie j.w. czyli pełne zadowolenie i pochwała. Niestety, okazało się
jednak, że nie wszystko może być tak idealnie. Pewnie zastanawiacie się
dlaczego, tak długo czekałam z opisanie kursu, skoro ostatnie zajęcia odbyły
się prawie dwa miesiące temu? Ano właśnie, odwlekałam ten post w nadziei na to, że w
końcu dostaniemy obiecane przepisy do wszystkich potraw i będę Wam je mogła
kolejno prezentować wraz ze zdjęciami, jakie robiłam podczas warsztatów. Najpierw
mieliśmy dostać przepisy na czwartych zajęciach z deserami, potem na spotkaniu
makaronowym, następnie uczestnicy mieli otrzymać w formie mailowej cały zestaw
w ciągu dwóch dni od ostatniego spotkania. Mimo moich telefonów i maili
niestety, ani jednego przepisu nie otrzymałam. Nie wiem czym to jest
spowodowane, jednak jestem bardzo mocno zawiedziona i rozczarowana takim stanem
rzeczy, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że ile razy na zajęciach ktoś miał
ochotę coś zanotować, słyszeliśmy, że absolutnie nie ma takiej potrzeby,
ponieważ wszelkie przepisy wraz z poradami jakie były omawiane dostaniemy na
koniec… I naprawdę im, więcej czasu mija tym coraz bardziej pozostaje mi w
głowie to zdenerwowanie, bo bardzo bym chciałam przyrządzić kilka potraw
dokładnie w takim sam sposób jak na tych warsztatach, a jest to niemożliwe. Co
nieco oczywiście pamiętam, jednak nie sposób zapamiętać szczegółowo przepisy do
koło 20 potraw :(.
Zajęcia I – nauka krojenia
Jak wspomniałam przepisów nie jestem w stanie Wam podać,
jednak z chęcią pokażę Wam zdjęcia i mam nadzieję, że Wy równie chętnie je
obejrzycie :)
Na pierwszym spotkaniu robiliśmy m.in. bruschetty oraz pizzę, jednak tego dnia
nie miałam aparatu. Pokazano nam, jak należy kroić, a także co w krojeniu jest
najważniejsze: ostry nóż oraz stabilna, nieprzesuwająca się deska – niby takie
oczywiste, a jednak… Od tamtej pory zawsze przed krojeniem układam na blacie
kawałek ręcznika papierowego, dosyć obficie skrapiam go wodą, a następnie
dociskam deskę, co ważne najlepiej, aby to była deska drewniana, ponieważ
plastikowa nie zawsze jest idealnie płaska i mimo mokrego ręcznika i tak będzie
„jeździć”. Może uznacie, że piszę o rzeczach
oczywistych, ale dla mnie wcześniej to wcale nie było takie oczywiste, więc mam
nadzieję, że przeczytają to osoby równie nieświadome jak kiedyś ja i
skorzystają :P
Zajęcia II – ryby
Drugie spotkanie dotyczyło ryb :) Kiedy kupujemy świeże
ryby, powinniśmy zwrócić uwagę na pięć elementów, aby mieć pewność, że ryba
jest świeża:
- sprężystość – ryba powinna być sprężysta
- śluz – ryba powinna być pokryta śluzem
- skrzela – powinny być czerwone
- zapach – ryba nie powinna pachnieć rybą :)
- oczy – powinny być błyszczące
Każdy dostał dwie sztuki świeżego Labraksa. Jedną rybę
piekliśmy w całości, faszerując ją wcześniej pietruszką, selerem, porem,
imbirem i czosnkiem. Podana została z usmażonymi na maśle szparagami. Na
drugiej rybce uczyliśmy się skrobania i filetowania, a następnie gotowe filety
(wraz ze skórą) smażyliśmy krótko na patelni. Smażonego Labraksa jedliśmy z
prostą sałatką z rukoli i pomidorków koktajlowych – pyszności!
Trzecim daniem, jakie przyrządzaliśmy podczas tego spotkania był łosoś. Łososia piekliśmy w niskiej temperaturze (70-80 stopni), jako, że jest to ryba bardzo delikatna. Podany został ze szpinakiem i ćwiartką cytryny – ważne jest, aby do potraw podawać cytrynę w ćwiartkach, a nie w plasterkach, ponieważ plasterek ciężko jest wycisnąć, a w przypadku ćwiartki robimy to bez trudu.
Faszerowany, pieczony labraks |
Faszerowany, pieczony labraks |
Smażone filety labraksa |
Smażone filety labraksa |
Trzecim daniem, jakie przyrządzaliśmy podczas tego spotkania był łosoś. Łososia piekliśmy w niskiej temperaturze (70-80 stopni), jako, że jest to ryba bardzo delikatna. Podany został ze szpinakiem i ćwiartką cytryny – ważne jest, aby do potraw podawać cytrynę w ćwiartkach, a nie w plasterkach, ponieważ plasterek ciężko jest wycisnąć, a w przypadku ćwiartki robimy to bez trudu.
Pieczony łosoś ze szpinakiem |
Pieczony łosoś ze szpinakiem |
Ze wszystkich resztek jakie zostały nam z filetowania ryb,
przygotowaliśmy jeden wspólny wywar. Do odcedzonego bulionu dodaliśmy warzywa tworząc
zupę rybną. Ważne jest, przy gotowaniu takiej zupy, aby kawałki ryby wrzucić
bezpośrednio do miseczek w jakich podamy zupę, ponieważ delikatne mięso ryby,
zalane wrzącym bulionem ugotuje się w kilkanaście sekund, a dodane do garnka
rozpadło by się i rozgotowało.
Pomiędzy przygotowywaniem jednej i drugiej ryby, każdy miał
okazję nauczyć się robić domowy majonez, który podany np. do pieczonego
labraksa dobrze się komponuje. Ten przepis akurat udało mi się dosyć dokładnie
zapamiętać, więc postaram się opisać go dla Was w oddzielnym poście :)
Na dzisiaj tyle, bo i tak wyszło strasznie długo :)
Niebawem opiszę Wam co działo się na kolejnych zajęciach i pokaże Wam zdjęcia,
przepysznych potraw!
Czytając twojego bloga odżyły moje wspomnienia związane z kursem. Byłam ciekawa czy tylko mi nie udało się uzyskać przepisów (nawet napisałam do Ciebie wiadomość w tej sprawie na fb, ale pewnie zapodziała się gdzieś w innych, koniecznie sprawdzaj i tamtą zakładkę:) Kilka razy próbowałam skontaktować się z akademią w sprawie przepisów, niestety bezskutecznie, bardzo mnie to zdziwiło, bo Robert zapewniał, że na pewno je dostaniemy, a nawet certyfikaty. Szkoda, bo ja doświadczenie w kuchni miałam niewielkie, a powtórzenie tych przepisów było by dla mnie dużą lekcją :).
OdpowiedzUsuńCate, przykro mi, ale na fb nie widzę żadnej wiadomości. A ten komentarz w ogóle przyszedł z dużym opóźnieniem. Dziwne, wcześniej się to nie zdarzało :(.
UsuńCóż widać, że Robert nie jest słowny. Warsztaty bardzo mi się podobały, ale mam taki niesmak, że na pewno więcej tam nie wrócę. Również bardzo żałuję, że nie mam tamtych przepisów. Niektóre potrawy udało mi się mniej więcej odtworzyć - na szczęście robiłam sobie notatki po zajęciach.
Pozdrawiam!