Ostatnio dochodzę to
wniosku, że potrawy składające się ziemniaków (np. kopytka) są mocno
czasochłonne. Czy Wasze odczucia są podobne?
Mając jednak dłuższą
chwilę ( około 2 godziny) zabrałam się za przygotowanie knedli. Nauczona
bolesnym doświadczeniem, że zwykle podane proporcje w przepisach wystarczą na
wiele, wiele porcji, od razu zmniejszyłam je o połowę, chcąc uzyskać danie dla
dwóch osób.
Ugotowane ziemniaki,
rozgniotłam. Kiedy stygły, z pieczarek i cebuli przygotowałam farsz. Następnie
zabrałam się za przygotowanie ciasta. Dodałam około 120 g mąki i zostawiłam ją
pod ręką, ponieważ w zależności od rodzaju ziemniaków raz trzeba dodać jej
więcej raz mniej. W moim przypadku, ziemniaki były wyjątkowo „spragnione” mąki,
ponieważ chłonęły i chłonęły, a ja mąkę dosypywałam i dosypywałam chyba w
nieskończoność! Będąc już nieco zirytowana tym sypaniem i gnieceniem oraz
gnieceniem i sypaniem wzięłam ponownie pojemnik z mąką, a że obie dłonie miałam
oblepione ciastem, pojemnik chwyciłam nadgarstkami i przedramionami. (dodam, że
zwykłam już opanować tę technikę chwytania, wielokrotnie ćwicząc ją przy okazji
ciast). I nie wiem czy w końcu źle
chwyciłam pojemnik, czy pod wpływem wzrastającej irytacji za mocno go
przechyliłam, w każdym razie wieczko odpadło i prawie kilogram mąki wysypał się
do miski, na blat, na mnie… Biały pył wysypał się i osiadł wszędzie tam gdzie zdołał dotrzeć. No to teraz
dopiero szlak mnie trafił! Nie mogłam nawet wyrazić głośno swojej złości,
ponieważ mąż spał za ścianą. Postanowiłam jednak nie panikować i na spokojnie
pomyśleć jak uratować sytuację. (w momencie kiedy to piszę, właśnie wysiadł
prąd na godzinę, w takich momentach bardzo się cieszę, że chociaż kuchenkę mam
gazową).
Część mąki z
wierzchu, nadającej się jeszcze do użycia przesypałam z powrotem do pojemnika.
Część która była w bezpośrednim kontakcie z ciastem przerzuciłam do miseczki (
jak się później okazało i tak całość zużyłam do podsypywania i obtaczania
knedli). Kiedy już mniej więcej
ogarnęłam „białe piekło” wróciłam do gniecenia ciasta. Reszta poszła już
gładko. Uformowane w wałek ciasto pokroiłam na kawałki. Każdy placuszek
rozciągnęłam delikatnie w dłoniach, nałożyłam farsz, skleiłam kulkę i hops do
wrzątku :) (mogę
Wam przysiąc, że jeden knedelek miał bardzo „rozgniewaną minkę” – mąż mi
świadkiem, że to nie urojenie :P )
Same knedle są
bardzo najadliwe. 3-4 takie kulki to naprawdę „zapychająca” porcja. Można
jednak (co nie omieszkam zrobić następnym razem) połączyć je z sosem np.:
grzybowym. Tu znajdziecie przepis.
Knedle z pieczarkami i cebulką |
Składniki (10
knedli)
Ciasto:
- 50 dag ziemniaków
- 15-20 dag mąki (ilość mąki zależna od gatunku ziemniaków)
- jajko
- sól
Farsz:
- 20 dag pieczarek
- cebula
- żółtko
- łyżka bułki tartej
- tłuszcz do smażenia
- sól i pieprz
Przygotowanie:
Ziemniaki ugotować w
osolonej wodzie, jeszcze gorące utłuc i odstawić do wystygnięcia.
Pieczarki i cebulę
obrać, a następnie pokroić w drobną kostkę. Cebulę podsmażyć krótko na patelni,
dodać pieczarki i razem smażyć kilka minut. Odstawić do ostygnięcia.
Do ostudzonych
ziemniaków dodać mąkę (sugeruję dodać najpierw ok. 12 dag i potem dorzucać) i
jajko. Wyrobić ciasto. (ciasto nie może być za luźne i zbyt kleiste).
Farsz pieczarkowy
doprawić solą i pieprzem, dodać żółtko oraz bulkę tartą i wymieszać. Z
ziemniaczanej masy uformować wałek i pokroić go na około 10 porcji. Każdy
kawałek rozpłaszczyć na dłoni na placuszek, na środek nałożyć farsz i zlepić
kulkę. Knedle obtoczyć w mąkę i wrzucać do osolonego wrzątku. Od momentu aż
woda znowu zacznie wrzeć gotować 5 minut.
Knedle z pieczarkami i cebulką |
Knedle z pieczarkami i cebulką |
Knedle z pieczarkami i cebulką |
musiały być pyszne ;D
OdpowiedzUsuńnie powiem, że nie :)
Usuń