Dziś kolejna (ale
krótka) opowieść z serii moich nieudanych popisów w kuchni. Szpinak nie każdy
lubi, jeśli jednak znajdziemy chętnego na jego skonsumowanie to można zrobić z
niego naprawdę wiele ciekawych dań. Zapiekanki, sałatki czy naleśniki robiłam
wielokrotnie, jednak coś mnie podkusiło aby wypróbować nowy przepis.
Zapiekanka ze
szpinaku, na zdjęciu wyglądała bardzo ładnie. Nieco podejrzane wydały mi się
proponowane w przepisie ilości poszczególnych składników, które miały być
przeznaczone na 4 porcje potrawy.
Stwierdziłam jednak, że nie jest to zbyt istotne i zabrałam się za
przygotowanie. Szpinak podsmażyłam na maśle, na drugiej patelni zaś szynkę
gotowaną wraz z rodzynkami. Całość należało wymieszać ze sobą dodając ubitą z
białek pianę, a następnie polać sosem przygotowanym z żółtek, śmietany i serka
topionego.
Wszystko zrobiłam
zgodnie z przepisem, przełożyłam do naczynia żaroodpornego i zapiekłam. Pewnie
jesteście ciekawi jaki był efekt? No więc, efekt był taki, że sos wsiąkł w
całości w szpinak, a nie zapiekł się na wierzchu ( tak jakby to mogło wynikać
ze zdjęcia), ilość 10 dag szynki w stosunku do 50 dag szpinaku spowodowała, że
mięso totalnie zginęło w zielonej masie, a rodzynki smakowo zupełnie tu nie
pasowały. No i właśnie jak wspomniałam sama konsystencja jakoś zupełnie nie
przypominała tej jakiej należałoby się spodziewać po zapiekance. Moje danie
miało postać zielonej papki i gdyby było smaczne wystarczyło by dla dwóch osób
i to też niezbyt głodnych, a nie dla czterech. Tak więc jeśli chodzi o szpinak,
z pewnością podam Wam wiele innych, sprawdzonych przeze mnie przepisów, ale nie
ten. Szpinakowej zapiekance mówimy mocne i zdecydowane: raczej nie!
Poniżej zdjęcia tego "cudu". Sami możecie ocenić na co to właściwie wygląda?
Szpinakowa papka |
Szpinakowa papka |
Szpinakowa papka |
Ciekawa i papka może być :D
OdpowiedzUsuń